17. PKO Poznań Maraton

20161009001

9.10.2016 miał miejsce PKO Poznań Maraton w którym wystartował Krzysiek i ukończył bieg z czasem 4:04:00 zajmując miejsce 3407 (701 w kategorii wiekowej).

Wyjazd na maraton był dość spontaniczny.

W planach na ten sezon maraton w Kliniskach miał być ostatnim i najważniejszym biegiem. Założeniem było złamanie 4 godzin. Treningi były dość intensywne, przez co rower w tym sezonie odszedł na dalszy plan. MPG został ukończony z czasem 4:13:40 i pozostał niedosyt. Czułem, że mogę zrobić lepszy czas, ale nie chciałbym skupiać się na bieganiu w przyszłym roku – chcę wrócić do roweru.

Zacząłem rozważać start w jeszcze jednym maratonie w tym sezonie. Poznań wypadał 2 tygodnie po MPG. Szybkie przejrzenie netu przekonywało, że dwa starty w maratonach w odstępie dwóch tygodni nie są rozsądne. Poza tym po ostatnim maratonie odezwała się stopa „mówiąc”, że czas zrobić przerwę. Rozsądniejsze wydawałoby się odpuścić, ale czułem, że 2 tygodnie w moim przypadku wystarczą na regenerację, tylko ta stopa…
W okolicach czwartku zaczęło być zdecydowanie lepiej i po konsultacji z Jarkiem stwierdziłem, że zaryzykuję i się wpisałem.

Przez pozostały czas Jarek „stawiał mnie na nogi”, co mu się zdecydowanie udało i za co należą mu się wielkie podziękowania 🙂
A w międzyczasie przeszedłem zatrucie, które okazało się później grypą żołądkową. Start ciągle był pod znakiem zapytania.

Ostatecznie zdecydowałem się wystartować. Śladów po jelitówce nie było, stopa również jak nowa. Zapisanych według strony było 6778 zawodników. Wybrałem strefę 4:00-4:29, żeby uniknąć „owczego pędu” tłumu na starcie. Ustawiłem się za „zającami” na 4:15. Od sygnału do rozpoczęcia biegu do przekroczenia linii startu minęło 4 minuty i 14 sekund – frekwencja dopisała.
Pierwsze kilometry były dość niepokojące. Bieg w zaplanowanym tętnie, ale tempo dużo wolniejsze niż zwykle – zamiast zaplanowanego 5:40 min/km powyżej 6. Trudno, organizmu nie oszukam, nie mogę podnieść tętna – nie mam tego wytrenowanego na takim dystansie. Decyzja, lecę w ustalonym tętnie i monitoruję co się dzieje. W trakcie najwyżej będę robił modyfikacje. Okazało się, że po 3 kilometrach parametry się zdecydowanie poprawiły, ale pierwsze 5 km zrobiłem w tempie 5:58 – słabo. Na półmetku miałem około 3 minut straty do zaplanowanego czasu. Stwierdziłem, że czuję się na tyle dobrze, że jestem w stanie przyspieszyć i utrzymać wyższe tempo do mety. Analiza danych po biegu pokazała, że im dalej tym szybciej 😉
Pierwsza połówka w czasie 2:03:01, a druga 2:00:59, czyli o 2:02 szybciej. Drugą połowę biegło się o tyle przyjemniej, że wyprzedzałem masę ludzi – fajne uczucie 🙂
W okolicach 31 km odezwała się stopa, ale na tyle, że mogłem kontynułować bieg bez ryzyka „poważnej awarii”. Pogoda dopisała, chociaż podobno trochę lał deszcz, ale tego akurat nie pamiętam 😉
Kibice dopisali i świetnie dopingowali, a wśród nich nie zabrakło żony wraz z rodzinką. Bieg ukończony i pozostał dylemat co dalej. Miałem wrócić do roweru a biegi potraktować bardziej rekreacyjnie, ale kusi złamanie 4 godzin. Gdyby nie wcześniejsza jelitówka i może tydzień dłuższy okres regeneracji po poprzednim maratonie pojawiło by się 3 na początku wyniku.
Może w przyszłym sezonie jeszcze jeden – ostatni (to już trzeci ostatni 😉 ) maraton w życiu…

Krzysiek

Jeden komentarz do “17. PKO Poznań Maraton”

  1. Nie poddawaj się… w przyszłym roku Maraton Szczeciński 🙂
    Mimo wszystko życiówkę poprawiłeś konkretnie więc sukces mimo wszystko jest. A że 4h nie złamane… dzięki temu nadal jest „po co biegać” 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *