II Grand Prix Szczecin Run Expert

20131124001
zdjęcie: Jarek Dulny

II bieg z cyklu Grand Prix Szczecin Run Expert za nami, Tym razem reprezentowali nas: Sandra, Ewa, Marcin vel Gęsty i Jaruś, który zdecydował się w ostatniej chwili, bo jest zagorzałym fanem ekstremalnych sytuacji i uwielbia dokonywać niemożliwego. Tym razem stanął na starcie biegu po rozłożonych na 3 dni siłowych testach rowerowych, z których ostatni zaliczył 2 godziny przed biegiem. Na starcie stanęło 251 zawodników, wśród których tym razem zabrakło Rudej, która rozsądnie, po testach pauzowała. Obyło się bez niespodzianek i bieg rozpoczął się bez przeszkód. Pogoda nie była najlepsza – siąpił deszcz i wiał przejmujący wiatr. Na trasie nie było źle, pomijając błoto i kałuże na jednym odcinku. Nasze panie pobiegły na maksa bijąc swoje rekordy życiowe. A oto rezultaty: Marcin – 0:22:16 (35 w kat. wiekowej), Jarek – 0:23:53 (46 w kat. wiekowej), Sandra – 0:23:52 (12 w kat. wiekowej) i Ewa – 0:30:41 (10 w kat. wiekowej). Za tydzień kolejny bieg cyklu i może tym razem nasza drużyna wystąpi w szerszym składzie.

I Bieg „z Biegiem Natury”

20131110001
Zdjęcie Piotr Krawczuk

I tak pierwszy etap nowego cyklu Z Biegiem Natury już za nami. Na starcie nie mogło, naturalnie, zabraknąć ekipy Iron Insane. Tym razem nasza reprezentacja pojawiła się w składzie: Basia, Sandra, Ewa, Gęsty i Jaruś. W biegu wzięło udział 179 zawodników i wśród nich nasi spisali się całkiem nieźle. Gęsty był 65 w open i 29 w swojej kategorii z czasem 00:25:44, Jaruś odpowiednio 89 i 41 z czasem 00:27:09, Sandra 104 i 6 z czasem 00:28:19, Basia 142 i 11 z czasem 00:33:18 i Ewa 156 i 4 z czasem 00:34:23. Trzeba tu dodać, że Basia biegła z kontuzją, więc należą się jej szczególne wyrazy uznania za to, że nie dała się górkom wokół jeziora Szmaragdowego. Trasa, którą mieliśmy do pokonania z pewnością nie należy do łatwych (liczne długie podbiegi, bardzo śliskie miejscami podłoże, mokre liście pod którymi zdradziecko kryją się kamienie i wystające korzenie drzew), ale jest bardzo malownicza i dająca więcej satysfakcji z racji pokonania jej. Że nie było łatwo świadczyły na trasie całe rzesze „górkowych chodziarzy” (tak na własny użytek nazwałam zawodników, którzy na wzniesienia nie wbiegają, a wchodzą i później zbiegają. Chodziarze, zresztą trafiają się na każdej trasie, ale w mniejszej ilości i nie „stadami” jak to miało miejsce tutaj. Chwilami utrudniali pokonanie górki innym, bo trzeba ich było slalomem wymijać. No, ale cóż, każdy radził sobie tak jak potrafił w danym momencie. I tak wszystkim należą się gratulacje, że dali radę, nikt nie odpadł i obyło się bez wypadków.
Do zobaczenia na II etapie 8 grudnia!
E.(wa)