38. Bieg Transgraniczny Gryfino – Gartz

20131003001
Zdjęcie: Jarek Dulny

3.10.2013 wszyscy czynni zawodnicy Iron Insane, za wyjątkiem Danusi, wzięli udział w 38 Biegu Transgranicznym, prowadzącym z Gryfina do Gartz. Dla nas był to drugi, po majowym, start w Biegu Transgranicznym, więc każdy miał jakieś plany z nim związane. Zarazem był to ostatni poważny start w tym sezonie, i pierwszy w nowiutkich klubowych koszulkach. Te koszulki, zaprojektowane przez zaprzyjaźnionego zdolniachę, spędzały nam sen z powiek, bo nie mieliśmy pojęcia, jak naprawdę będą wyglądały i czy w ogóle dotrą do nas na czas. No i okazało się, że obawy były słuszne, bo odbierane były w ostatniej chwili na dworcu od konduktora w wieczór poprzedzający zawody. Okazało się, że pomimo podanych dokładnych wymiarów wszystkie są o parę numerów za duże (co zostało uwiecznione na zdjęciach) i w dodatku mają pomieszane napisy. Mimo tego postanowiliśmy założyć je na ten ostatni bieg, aby podkreślić przynależność klubową. Gryfino przywitało nas przejmującym zimnem. Start był przy samej Odrze, więc dodatkowo musieliśmy się zmagać z przejmującym wiatrem. Niektóre nasze zawodniczki postanowiły wykorzystać niezwykłe rozmiary koszulek i ubrały się na cebulkę: koszulka z pakietu startowego, na to bluza od dresu, a na to dopiero koszulka klubowa. Tuż przed biegiem, po rozgrzewce bluzy dresowe zostały zdjęte i koszulki prezentowały się w całej okazałości. Bieg rozpoczął się znienacka, bo o minutę za wcześnie. Tu chcę wspomnieć, że sporym mankamentem jest to, że start liczony jest od momentu wystrzału startera, a nie od momentu przekroczenia linii startu. Przy startujących blisko 400 osobach wszyscy, którzy są z tyłu mają już w momencie rozpoczęcia biegu gorszy czas niż w rzeczywistości, a liczą się tu często sekundy, a nawet setne ich części. Trasa nie była trudna. Było parę niewielkich wzniesień (my akurat lubimy górki) i biegło się naprawdę dobrze, choć część z nas „czuła w nogach” trudy maratonu i półmaratonu Puszczy Goleniowskej, w którym wzięliśmy udział zaledwie 5 dni wcześniej. Wszyscy poprawiliśmy swoje wyniki w stosunku do biegu majowego, a Gęsty zdobył nawet srebrny medal! Jarek żartował, że Gęsty pewno zdobyłby złoty medal (czyli znalazłby się w pierwszej 50-ce), gdyby nogi nie plątały mu się w fałdach ogromnej, przypominającej sukienkę koszulki. Zaskoczeniem okazała się końcówka naprawdę łagodnej trasy, a mianowicie atakująca nas znienacka za ostatnim zakrętem stroma i kamienista górka, którą trzeba było pokonać (a nie było łatwo), aby wejść na ostatnią prostą prowadzącą do mety. Dla naszej drużyny start okazał się udany, bo oprócz miejsca w pierwszej setce Gęstego wywalczyliśmy II miejsce w kat. K16 (debiutująca Sandra) i III miejsce w K60 (Ewa). Ilustracją dla tej relacji niech będą piękne zdjęcia zamieszczone dzięki uprzejmości Foto Dulny (w galerii). Teraz nadszedł już czas na zasłużony odpoczynek po pracowitym pierwszym sezonie naszej małej, ale pełnej zapału i uporu drużyny, Po nim bierzemy się ostro do roboty, aby kolejny sezon okazał się jeszcze lepszy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *